Wielu prezydentów, burmistrzów, wójtów czy starostów realizuje ambitne plany inwestycyjne, zwłaszcza teraz, kiedy ruszyły dofinansowania z UE. Takie plany wymagają najczęściej zaciągnięcia kredytu czy obligacji na wkład własny. W takiej sytuacji najłatwiejszym sposobem zaatakowania włodarza przez radnych opozycyjnych jest zarzut, że zadłuża miasto, gminę czy powiat. Jak na to odpowiedzieć, nie wdając się w głębokie analizy finansowe, które i tak niewielu przekonają? Warto się przygotować, zwłaszcza przed kampanią wyborczą. Nasz artykuł w ostatniej Wspólnocie do pobrania tutaj.
Argumenty można podać dwa. Pierwszy jest z gatunku „sprawiedliwości społecznej”. Można zapytać, czy jest sprawiedliwe, że pełne koszty inwestycji w infrastrukturę poniosą mieszkańcy, którzy zasilą budżet gminy swoimi podatkami tylko w tym lub przyszłym roku? Bo przecież jest tak, że infrastruktura (np. droga, szkoła, kanalizacja czy stadion) będzie służyła lokalnej społeczności co najmniej kolejne 10, 20 czy nawet 40 lat. Czy jest sprawiedliwe, że ci, którzy przeprowadzą się do gminy lub dorosną za 5 czy 10 lat i dopiero wtedy zaczną łożyć do miejskiej kiesy „przyjdą na gotowe?”. Zaciągnięcie kredytu czy emisja obligacji na 10 czy 15 lat, z której zostanie sfinansowana budowa umożliwi rozłożenie jej kosztów w czasie. Więc może jest bardziej sprawiedliwe, że ktoś, kto dopiero zacznie płacić podatki za 5 lat będzie mógł się pośrednio do niej dołożyć w formie spłaty rat, skoro będzie mógł korzystać?
Czytaj dalej: artykuł do pobrania tutaj.